Ambiwalencja
Maluję przyrodę, bo jej obserwowanie jest dla mnie źródłem zarówno niepokoju, jak i ulgi. Ta ambiwalencja napędza pomysły na obrazy, które wciąż przychodzą mi do głowy. Przyroda jako coś większego, bardziej stałego i potężniejszego od człowieka, odkąd pamiętam, była dla mnie odniesieniem kojącym, kiedy czułam codzienny, życiowy stres. Jej potęga przypomina jednak o kruchości życia ludzkiego. Czy fakt, że jesteśmy częścią większej całości, koi czy przeraża, zależy od punktu widzenia. Szkice obrazów powstają na skrzyżowaniu tych podejść. W moich obrazach człowiek nigdy nie jest bohaterem pierwszoplanowym. Jeśli już pojawia się ten motyw, to albo jako element równorzędny całości pejzażu, albo fragment ludzkiego ciała przenika się z przyrodą. Cytując Agnès Vardę: “If we opened people up, we’d find landscapes”.