Jarosława Jóźwiakowska*
Stoi na drugim stopniu podium, które dzieli z Brytyjką Dorothy Shirley. Złoty medal zdobywa Iolanda Balaş, Rumunka. Gdy Iolanda zajmuje swoje miejsce na podwyższeniu, jej nogi kończą się na wysokości ramion Jarosławy Jóźwiakowskiej. Rumunka ma 185 cm wzrostu, Polka – 167 cm.
Jest 8 września 1960 r., Rzym, wioska olimpijska. Jarosława ma jedno marzenie – znaleźć się w gronie sześciu najlepszych skoczkiń na świecie. Kilka godzin później staje na rozbiegu. Bez problemu pokonuje wysokość 165 cm. Gdy poprzeczka zawisa na 168 cm, Polka również nad nią przeskakuje. Za moment zmierzy się z wysokością 171 cm – co znaczy, że będzie musiała pobić swój życiowy rekord o 3 cm. Koncentruje się, wchodzi na rozbieg, rusza. Wykonuje skok. Poprzeczka drży, ale nie spada. O tym, czy Polka zdobędzie medal, zdecydują jednak przeciwniczki. Najdłużej walczy Iolanda, kończy rywalizację dopiero po trzeciej nieudanej próbie na 187 cm. Jarosława już wie, że ma srebro: „To była histeria. Absolutnie nie wiedziałam, co się dzieje. Pamiętałam tylko, że startowałam w skoku wzwyż. Że to Olimpiada”4.
Jarosława nie ma własnego trenera. Dopiero po olimpiadzie w Rzymie zacznie ją szkolić mąż – Maciej Bieda. Polka skacze w jednym bucie. Dlaczego? Sama nie wie. Nie ma racjonalnego uzasadnienia: „Zaczęłam tak skakać i tak mi zostało”5. Na rozbiegu nie ma jeszcze tartanu, jest piasek albo żużel. Po każdej próbie zawodniczki wpadają w kopczyk piasku, który słabo amortyzuje i oblepia całe ciało. Jarosława na to nie zważa. Dla niej istotny jest ruch. Gra także w siatkówkę – tu również niski wzrost jej nie przeszkadza. Ze sportem jest związana od liceum. Do treningów zachęciła ją przyjaciółka – Barbara Lerczak, później Janiszewska, wreszcie Sobotta, która kilka lat później zostanie czołową polską sprinterką. Jarosława dostała się na studia w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Sopocie. Na olimpiadę do Rzymu pojechała w ostatniej chwili jako zawodniczka rezerwowa, ponieważ działacze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki nie byli jej przychylni. Jak to w końcu jest – ona skacze czy gra w siatkówkę?! Ale przecież Jóźwiakowska była już mistrzynią Polski w skoku wzwyż. Na szczęście tuż przed wyjazdem zwolniło się miejsce. „Ja skakałam tylko charakterem, bo chciałam, chciałam i lubiłam skakać”6. Charakter, upór i miłość do sportu sprawiły, że była ośmiokrotną mistrzynią Polski w skoku wzwyż. Piętnaście razy ustanawiała rekord naszego kraju – od 160 cm do 175 cm. Wywalczyła srebrny medal igrzysk olimpijskich, a karierę zwieńczyła brązowym medalem mistrzostw Europy. „To był najpiękniejszy okres mojego życia – uprawianie sportu”7.
*Na podstawie reportażu „Olimpijki” Anny Sulińskiej.
4 Źródło nieznane, cyt. za: A. Sulińska, „Olimpijki”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020, str. 28. / Source unknown, quoted from: A. Sulińska, “Olimpijki”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2020, p. 28.
5 Tamże, str. 21.
6 Rozmowa z Jarosławą Jóźwiakowską transmitowana w Radiu Gdańsk 1 sierpnia 2024 r., radiogdansk.pl/sport/2024/08/01/skok-spod-siatki-w-dal-jak-jaroslawa-jozwiakowska-zostala-wicemistrzynia-olimpijska/ [dostęp: 18.03.2025].
7 Tamże.